Kia


Imię: Kia Rodowodowe: GEORGIA MOON Sfora Z Krasnego Boru 
Rodzice: NEBRASKA Sfora z Krasnego Boru x BleuRoyal YOUR HIGHEST RISK
Urodzona: 22.06.2015
Maść: Blue merle Rasa: Owczarek Australijski Waga: 20 kg

Kia jest u mnie odkąd kończyła 8 tygodni. Od początku nastawiałam się na to, żeby z psem robić "coś więcej". Nigdy nie miałam jednak wysokich wymagań co do tego. Chciałam, żeby aktywność wszelkiego rodzaju była dla nas dodatkowym zajęciem, czymś z czego obie będziemy czerpać przyjemność.

Od szczeniaka Kię kierowałam w kierunku frisbee. No i się udało, jest to jej wielka miłość tak samo jak moja. Zawsze marzyłam o psie, z którym mogłabym porzucać deklami i dzięki niej mogę te marzenie spełniać. Kia ma naturalny aport i ładną technikę skoku. Jedyne czego nie dostała w pakiecie a czego bardzo tego żałuję to on/off. Przez brak wyłącznika nieświadomie rozhulałam sukę co do dnia dzisiejszego odbija mi się czkawką.

Od maja 2017 roku trenujemy agility w MalinAgility. Nigdy nie sądziłam, że ten sport nas wciągnie. Oglądając na youtube przebiegi zawsze myślałam, że to taki łatwy (i nudny) sport, bo niby co jest trudnego w skakaniu przez hopki? Kiedy pierwszy, drugi raz poszłam na trening, szybko zweryfikowałam swoje myślenie, a agility bardzo nam się spodobało. Gdyby ktoś mi rok temu powiedział, że pierwsze zawody w jakich będziemy brać udział to będą właśnie zawody agility- wyśmiałabym go. A jednak tak się zdarzyło.

Kia jest przyjacielem wszystkich psów i ludzi. Uchodzi za osiedlową gwiazdę z racji nietypowego umaszczenia. Wzbudza ogromne ochy i achy w każdym miejscu i o każdej porze. Uwielbia pracować z człowiekiem i jest nie do zajechania. Może pracować z każdym przez co mi trochę przykro ale to są już moje własne problemy :).

Najbardziej w niej podoba mi się jej chęć do pracy i w miarę lekka budowa jak na ozika. Z pewnością nie jest typem klockowatego owczarka australijskiego, co to to nie! 

W domu jest wpatrzona we mnie jak sroka w gnat. Mimo tego, że śpi to od czasu do czasu zerknie na mnie czy aby nigdzie nie uciekłam. Cokolwiek robię, czynność musi być nadzorowane przez nią. Z tego powodu śmiejemy się, że mam kuratora sądowego. Na dworze również jestem dla niej najważniejsza, niestety pod warunkiem, że mam akurat w kieszeni choćby kawałeczek parówki. Im więcej dni bez nagród na dworze, tym bardziej otoczenie staje się ciekawsze ode mnie. Z tego powodu staram się zawsze pod ręką mieć coś dobrego, bo a nóż widelec trafi się okazja do nagrodzenia. Zabawki też są mile widziane :)

To co doprowadza mnie u niej do białej gorączki to piszczenie kiedy sytuacja jest trudniejsza. Mimo tego, że nie ma problemu ze skupieniem się na mnie i nie narywa nią we wszystkie strony jak to niektórymi rozemocjonowanymi psami to piszczy. Czasem mi się wydaje, że to po prostu weszło w jej nawyk i już nie odpuści. Często jej mowa ciała wskazuje na to, że jest wyluzowana i sytuacja nie robi na niej wrażenia ale głowa mimo tego szwankuje. Na każde święta proszę o pilot do niej z przyciskiem "mute". Niestety jeszcze się go nie doczekałam.

Mimo tego, że są chwilę kiedy mówię jej "Paskudo, oddam cię do schroniska i kupię sobie kota!" to nie zamieniłabym jej na żadnego innego zwierzaka. Ma takie samo kiełbie we łbie jak ja, tak samo uwielbia się przytulać i szaleć o każdej porze dnia i nocy, i przede wszystkim tak samo kocha ze mną spędzać czas jak ja z nią. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz