niedziela, 29 stycznia 2017

Dlaczego już nigdy nie pójdę na wybieg dla psów.



Noszę się już z tą krótką notką od bardzo dawna. Niestety natłok obowiązków i sesja egzaminacyjna nie pozwalały mi na to. Nie mam czasu na jakieś dłuższe wywody o zachowaniu Kii dlatego postanowiłam popełnić tutaj taki oto wpis: trochę krytyczny, trochę wulgarny. Generalnie będę hejtować na całego i nie miejcie mi tego za złe.


Zacznę od tego, że byłam tylko i wyłącznie na dwóch wybiegach dla psów: w Gliwicach i Katowicach. Ten pierwszy razi i boli mnie tak bardzo, że napiszę Wam co mnie w nim tak bardzo denerwuje, że postanowiłam dać sobie spokój z taką formą spędzania czasu.

Dlaczego wybiegi dla psów to czyste zło?

1. Zasady

Niby jest regulamin, niby każdy go zna ale większość ma go głęboko w nosie. Że nie wolno z kolczatką? Eee, przecież się nic nie stanie a mój Fafik przecież bez niej się nie słucha. Posprzątać kupę? Eee, zaraz będzie padać, pewnie deszcz ją wymyje.

2. Kółko wzajemnej adoracji

Wybieg w Gliwicach położony jest zaraz obok sporego osiedla. Dzięki temu osiedlowe babcie i gawędziarze mogą codziennie spędzać na nim parę godzin dziennie przesiadując na ławce i plotkując zażarcie. Nie interesuje ich nic dookoła, można by wziąć ich psy pod pachy i pojechać do domu. Oni dopiero zorientują się jak zachce im się siku i postanowią iść do domu.

3. Totalny brak dyscypliny

Nie zwalam winy na psy, bo one tutaj akurat są bogu ducha winne. Czworonogi szaleją, wpadają na siebie, Fafik wyrwał Reksiowi połowę futra, Maks zaraz odgryzie Fafikowi łapę. Ogólny chaos. A właściciele co? Patrz punkt 2. :) Ten punkt jest w sumie głównym powodem przez który nie chodzimy na wybiegi. Jako, że Kia ma problem z własnymi emocjami strasznie jej jest ciężko się zachować w takim ogólnym rozgardiaszu. Nie, powiem inaczej. Ją ewidentnie frustruje ten chaos. Poszaleje 5-10 minut po czym siada koło mnie i piszczy w niebo głosy, bo sama nie wie co robić. Chciałabym tutaj również dodać, że większość stałych bywalców ma głęboko pod ogonem swoich właścicieli i żaden z nich nie pokwapi się go posłuchać gdy ten wyda mu komendę. Kiedy byłam ostatnio na wybiegu usłyszałam od pewnej baby (przepraszam, muszę ją tak nazwać) że: "hahahaha, przecież tutaj żaden pies nie jest wychowany!". Powiedziała to z taką radością i pewnością siebie, że zaczęłam się zastanawiać czy może brak wychowania to faktycznie coś super dobrego...

4. Niech się dzieje wola nieba

Tutaj nawiązuję do punktu 2 i 3. Psy mogą robić totalnie wszystko. Mogą się gnębić, zaganiać, warczeć czy wreszcie skoczyć sobie do gardeł. Kilka razy spotkałam się z takimi sytuacjami. Nawet Kia paru doświadczyła, niestety. Raz została bardzo agresywnie odganiana od grupy przez pewną sukę. Jej Pani miała to w nosie, stwierdziła, że się fajnie bawią i była dalej zajęta ploteczkami. Drugi raz owczarek niemiecki rzucił się na nią, bo nie wiem czemu, bo weszła na wybieg (o tym zaraz). Trzecim razem ten sam owczarek niemiecki zabrał nam piłkę (ćwiczyłyśmy sobie na wybiegu) i mógłby zabić jakby ktokolwiek się do niej zbliżył. Co robiła Pani? Gadała przez telefon...

5. All day, all night

Stali bywalcy, którzy przesiadują dziennie pół dnia na wybiegu ze swoimi pieskami, które już nie wiedzą co to znaczy prawdziwy spacer, jest tylko wybieg... pieski zaczynają traktować wybieg jako swoje terytorium... nic więcej na ten temat nie powiem, bo uważam, że jest to skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie. Psy, które były pogodne i miło nastawione do wszystkich zaczęły być terytorialne na wybiegu przez co po porostu zaczynają stwarzać zagrożenie (i za to Kia dostała łomot od ONka). Kia w ramach obrony też pokazuje zęby, gdzie nie zdarzyło jej się to nigdzie indziej. Mamy następny powód dlaczego nie chodzę na wybieg.

6. Resocjalizacja, terapia grupowa

Mam agresywnego/lękliwego psa, co mam zrobić, żeby poradzić sobie z tym problemem? Wrzucić go na wybieg! Naprawdę, zdarzają się tacy geniusze... Byłam przerażona faktem, że na wybieg chodzi pies, który gryzie własnego właściciela. A co właściciel na to? Pobiegł do Wesołej Łapki gdzie doradzili mu biegać za psem z piszczałką (nie wiem jak to się nazywa, takie ustrojstwo, które trąbi jak syrena) jak będzie niedobry. Pies uodpornił się na sygnał i dalej robił to co chciał. Z tego co słyszałam to zakończyło się jakąś bójką pomiędzy psami i owy duet przestał pokazywać się na wybiegu.

Powiem szczerze, że ostatnio pojechałam na wybieg, żeby poćwiczyć skupienie Kii na mnie przy innych psach i obojętność wobec nich. Jak się domyślacie okazało się to totalną klapą, bo mimo tego, że Kia w miarę chciała pracować to inne psy jej na to nie pozwalały bo wchodziły jej dosłownie do tyłka. Po przywołaniu biegnie Kia- za nią jakiś psiur. Kia siada przy mnie- pies z całym impetem wderza mi w psa. Kia nie wie co robić, czy siedzieć czy dać się obskakać ze wszystkich stron. Wreszcie nie wytrzymuje i ucieka z psem. Komenda się pali, przekonuje Kię, że inne psy są fajniejsze ode mnie, co skutkuje jeszcze większą ekscytacją na widok innego psa następnym razem. Wybieg Kii zrobił o wiele więcej złego niż dobrego (w zasadzie to nie widzę żadnych plusów wybiegów). Jednym zdaniem, nie chodzę na wybiegi, bo nie chcę sobie psuć tego, na co tak ciężko pracujemy każdego dnia.

Na pewno sytuacja na każdym wybiegu nie wygląda tak samo. Jeżeli dookoła byliby naprawdę odpowiedzialni i świadomi właściciele to wybieg mógłby być super sprawą. Można by przyjść, poćwiczyć, wymienić się doświadczeniem z innym przewodnikiem, zrelaksować się lub po prostu poszaleć ze swoim czworonogiem. Niestety raczej tego nie dożyję... Jeżeli jednak ludzie na wybiegach nauczą się z nich korzystać, dajcie mi znać, chętnie wpadnę z Kią :)