niedziela, 31 grudnia 2017

Rok 2017

 

2017 już dzisiaj przejdzie w zapomnienie. Dużo osób podsumowuje dotychczasowy rok i snuje plany na następny. Choć nie jestem zwolennikiem tego typu wpisów to sama postanowiłam takowy stworzyć. Możecie zastanawiać się skąd u mnie taka hipokryzja? Już Wam spieszę z wyjaśnieniem: był to zdecydowanie przełomowy rok dla naszego duetu i bardzo chciałabym żeby ten wpis stał się pamiątką i motywacją do dalszej pracy.

 

Czy ten rok zaliczam do udanych? Jak najbardziej! Całkiem sporo dałyśmy radę zrobić i przepracować, odniosłyśmy wiele małych choć nie mniej ważnych osobistych sukcesów. Rok 2017 obfitował w naszym przypadku w sporo pierwszych razy dlatego też w ten sposób go opiszę :)

czwartek, 2 listopada 2017

Więzienie czy azyl?

Mowa dziś będzie o klatce dla psa. Jedni uważają ją za zło w najczystszej postaci, inni za cudowny wynalazek. Z czego właściwie wynikają te dwie sprzeczne opinie i dlaczego temat klatkowania psa wzbudza tak wiele kontrowersji?

 

niedziela, 17 września 2017

Niespodzianki mniejsze i większe...

... czyli o czym nie miałam pojęcia decydując się na owczarka australijskiego.


Patrząc z perspektywy czasu na dwa lata młodszą siebie nóż mi się w kieszeni otwiera... Dziś będzie o tym, na co nie byłam przygotowana, czego nie wiedziałam biorąc Kię pod swój dach i co zaniedbałam. Ten post z jednej strony będzie moim rachunkiem sumienia, a z drugiej może wskazówką dla osób zainteresowanych rasą. A nóż, widelec może uratuje Was przed czyhającą zagładą.



sobota, 1 lipca 2017

Test zawieszki Petmark

Jakiś czas temu otrzymałyśmy od firmy Petmark inteligentną zawieszkę do testów. W czym właściwie przejawia się owa inteligencja i jak zawieszka sprawdziła się u nas?

Czym jest Petmark?

"Petmark to wyjątkowa zawieszka dla Twojego pupila. Dzięki zamieszczeniu na niej kodu QR, zintegrowanego z profilem internetowym można uzyskać szybki dostęp do informacji na temat Twojego zwierzaka. Stanowi doskonałe uzupełnienie mikroczipa."


niedziela, 14 maja 2017

Czasem warto zaryzykować

Ostatnie wydarzenia dały mi wiele do zrozumienia, między innymi to, że to ja blokowałam własnego psa. Sama trzymałam Kię w mydlanej bańce, tłumacząc sobie wszystko jednym zdaniem: "Ona nie da rady.". Okazuje się, że jednak da radę, trzeba było tylko dać jej szansę się wykazać. 

 

Emocje i brak wyciszenia w nowych miejscach oraz stosunek do innych psów doprowadzały mnie do białej gorączki. Temat wałkowałyśmy już długi, długi czas. Efekty pojawiały się bardzo powoli i na niezadowalającym poziomie. Zaczęłam dochodzić do jednego, dla mnie bardzo smutnego wniosku: "Ona po prostu taka jest, trzeba się z tym pogodzić.". Powoli uświadamiałam sobie, że nie naprawię błędów popełnionych w wieku szczenięcym. Na ratunek przyszedł nam ciąg nowych wydarzeń, w które Kia albo musiała się wpasować albo postradać resztki zmysłów.



piątek, 28 kwietnia 2017

Aqua Pro Animale Premium- woda dla psów



Dzisiaj przybywam do Was z recenzją wody dla psów Aqua Pro Animale Premium, którą otrzymałyśmy do testów od sklepu internetowego Krakvet.

 

Moja pierwsza reakcja na produkt była podobna do większości z Was: "Woda dla psów? Czy ten świat oszalał?". Po dogłębniejszej analizie problemu i produktu doszłam do wniosku, że jednak może być w tym całym szaleństwie sens. Postaram się Wam to wyjaśnić.

Zacznę od tego, że sama na co dzień podaję mojemu psu wodę z kranu. W tym poście zatem będę przeczyć sama sobie, dlatego pragnę zaznaczyć, że są to moje luźne rozważania. Mają na celu jedynie zwrócić uwagę na problem i pobudzić do własnych rozważań :).

Coraz częściej słyszymy to, że jesteśmy tym co jemy. Tyczy się to również naszych podopiecznych, którym podajemy coraz to lepsze karmy lub wymyślamy coraz to zdrowsze diety. Kiedyś BARF był czymś niestworzonym z kosmosu, teraz co drugi świadomy właściciel psa kami go właśnie w ten sposób. Skoro tak bardzo zwracamy uwagę na psią dietę dlaczego nie zwracamy uwagi na to co pije? Przecież to również wpływa na jego zdrowie. Dlaczego sami nie pijemy wody z kranu, kiedy naszym pupilom ją podajemy? Bo nie dobra? Bo nie zdrowa? Bo zanieczyszczona? Bo ma zły odczyn? No właśnie...


Aqua pro animale wyszła takim rozważaniom na przeciw, proponując wodę dedykowaną psom lub kotom. My oczywiście otrzymałyśmy wersję dedykowaną tym pierwszym zwierzętom. Przybyło do nas 12 butelek wody Aqua Pro Animale Premium, każda butelka po 1,5l.


  • przygotowana z myślą o zwierzętach domowych: specjalnie wyselekcjonowane dodatki gwarantują nawodnienie odpowiednie do potrzeb każdego zwierzęcia domowego
  • polecana przez lekarzy weterynarii: specjaliści, którzy na co dzień dbają o zdrowie naszych pupili zalecają uzupełnienie codziennej diety w wodę, która nie tylko gasi pragnienie ale także odpowiednio nawadnia
  • przetestowana mikrobiologicznie: szereg badań i testów pozwoliły przygotować idealną recepturę wody, która wzbogaca dietę pupila o niezbędne składniki
  • ogranicza występowanie kamicy moczowej: czysta źródlana woda, wolna od nadmiaru związków mineralnych pomaga zachować zwierzętom domowym długie, zdrowe życie
  • codziennego użytku: poręczna butelka ułatwia przechowywanie i codzienne dozowanie odpowiedniej ilości wody
  • nie zawiera chloru: woda wolna od szkodliwych i rakotwórczych związków jest niezbędnym produktem w diecie pupila" cytat www.aquaproanimale.pl

Produkt dostępny jest w butelkach 0,5; 1,5 lub 5l. Mniejsze butelki z pewnością przydadzą się na letnie spacery. Aqua Pro Animale zawiera dodatek w postaci aceoli, która jest źródłem witaminy C.

"Woda Aqua Pro Animale z acerolą to górska woda źródlana (źródło w Beskidzie Żywieckim), wzbogacona o wyciąg z aceroli brazylijskiej (malpighia glabara) – rośliny, która jest jednym z najbogatszych w pełni przyswajalnych źródeł 100% naturalnej witaminy C, zawiera również witaminy z grupy B, prowitaminę A oraz wapń, żelazo i fosfor. Jeden owoc aceroli ważący 4,5 g ma tyle witaminy C co kilogram cytryn. Witamina ta wzmacnia odporność, uszczelniając i wzmacniając naczynia krwionośne, jest też silnym przeciwutleniaczem, wykazuje działanie przeciwnowotworowe. Dodatkowo acerola: wspomaga pracę serca, wątroby i nerek, korzystnie wpływa na wzrok, posiada właściwości przeciwzapalne i ściągające, zapobiega szybszemu starzeniu." cytat www.aquaproanimale.pl

Jak Kia zareagowała na wodę?

Na początku bardzo jej zasmakowała- wypiła prawie całą miskę i co chwilę do niej wracała. Co ciekawe z czasem zaczęła coraz mniej pić. Nie wiem z czego to wynika- czy z braku upałów, czy woda przestała jej smakować, czy tak ją nawadnia. Kranówki wypijała o wiele więcej- miska dziennie (nie wiem ile ma ml.) to była norma. Teraz nalewam jej niepełną miskę, a i tak nie da rady jej wypić w jeden dzień. Zerknęłam w kalendarz: dokładnie 7-go kwietnia zaczęłam podawać Kii Aqua Pro Animale, zatem minęło 21 dni. Mimo tak długiego okresu nam dalej zostały 4 pełne butelki. Możliwe, że jest to spowodowane brakiem aktywności takim jak zawsze. Ostatnio bardzo się lenimy i jedyne co ćwiczymy, to skupienie uwagi na mnie przy różnych rozproszeniach.

Rewolucji żołądkowych nie zaobserwowałam. Bardzo dobrze zareagowała na zmianę wody. Czytałam jednak o przypadkach, gdzie po podaniu wody dla psów pojawiły się biegunki i wymioty. Najwyraźniej jest to kwestia osobnicza. U nasz na szczęście żadne efekty uboczne nie wystąpiły.

Przyznam się, że sama parę razy napiłam się wody. W smaku nieco różni się od wody mineralnej dla ludzi. U siebie zauważyłam efekt uboczny- po paru minutach za każdym razem miałam nadkwasotę :P.

 Cena

Ostatni, i niestety według mnie najmniej przyjemny punkt tego testu. Wodę można kupić w internetowym sklepie zoologicznym Krakvet (KLIK!). Najmniejszą butelkę, czyli 0,5l kupimy za 2,49zł. Za 1,5l zapłacimy 4,49zł, a za 5l- 8,99zł. Jak na moją kieszeń zdecydowanie za dużo za wodę.

Nie wiem co więcej można napisać o wodzie, także zostawiam Was z tym postem. Ciekawa jestem co Wy myślicie o wodzie dla psów. Uważacie czy świat oszalał czy jest w tym szaleństwie jakaś metoda? Piszcie w komentarzach :)



sobota, 15 kwietnia 2017

Recenzja smakołyków Mr. Doo

 

Pod koniec marca otrzymałam maila od Krakvet z propozycją wzięcia udziału w testowaniu produktów. Jako, że jestem zawsze otwarta na tego typu wyzwania, zgodziłam się bez żadnego zawahania. Tym razem otrzymałyśmy do sprawdzenia smakołyki dla psów firmy Mr. Doo.



Mr. Doo w pigułce


"MrDoo to linia idealnie dopracowanych, mięsnych przysmaków, przygotowanych specjalnie z myślą o naszych podopiecznych. Ich pyszny smak i niepowtarzalna receptura są dostosowane do potrzeb psów, dzięki czemu przypadną do gustu nawet najbardziej wymagającym zwierzęcym koneserom." www.mrdoo.pl

Firma oprócz smakołyków dla psów w swojej ofercie posiada również pyszności dla kotów (występują pod nazwą Mr. Mrauu). My skupimy się jednak tylko na psich produktach :)

Do wyboru mamy 7 rodzajów naturalnych przysmaków:

Skład...

 ... czyli to, na co psiarze zwracają największą uwagę (i bardzo słusznie!). Przedstawię go na podstawie piersi z kaczki. Reszta smakołyków ma praktycznie identyczny skład. Różnią się tylko rodzajem mięsa i minimalnie wartościami procentowymi danego składnika. 

Kaczka 96,8%; sól 0,2%; gliceryna 1,5%; sorbitol 1,5%

Jak widać, nie są to 100% naturalne smakołyki. Poza samym mięsem mamy sól, glicerynę oraz sorbitol, które są składnikami konserwującymi. 

Opakowanie...

...bardzo przyjemne wizualnie. Do plusów mogę spokojnie zaliczyć przezroczysty woreczek strunowy. Dzięki niemu smakołyki nam nie wyschną, co się często dzieje z podobnymi produktami sprzedawanymi na wagę w sklepach zoologicznych. Poza tym mamy wgląd w to co znajduje się w opakowaniu. Jest to dla mnie bardzo ważne. Osobiście denerwują mnie opakowania, które są przepełnione grafikami, przez co w sklepie jestem zmuszona domyślać się co jest w środku. Takie przezroczyste miejsca przydałyby się również na opakowaniach karm. Nie byłoby problemu z określeniem wielkości granulek przed kupnem :).

W opakowaniu znajdziemy również saszetkę pochłaniającą wilgoć (nie, to nie jest przyprawa do zupki chińskiej, hihihi <żarciki>). Na opakowaniu widnieje data ważności, skład, sposób przechowywania i inne dodatkowe informacje.



Krojenie

Dla mnie jedna z najważniejszych właściwości jako, że smakołyki są najczęściej rozdawane na dworze za dobre zachowanie lub podczas treningów. "Krajalne" są wszystkie poza kością z kurczakiem- te się bardziej kruszą niż kroją. Z tego względu zostały wykorzystane jako klatkowy suprajs, super smakołyk po mega udanym treningu lub jako nagroda za relaksik na dworze. Mimo tego, że ostatnio strasznie narzekam na Kię to o dziwo rozeszły się najszybciej. Wnioskuję po tym, że jednak to ja mam jakieś złe dni i czepiam się jej o byle co...

Do smakołyków- pasków zawsze podchodzę niechętnie. W tym przypadku są to smakołyki z piersią z kaczki. Niby paseczki, które wydają się rozrywać super w rękach. Niestety, jak wszystkie tego typu smaczki, mają one żyłki, z którymi zawsze toczę walkę na śmierć i życie. I zawsze przegrywam. Nie polecam ich brać na dwór nie pokrojonych. No chyba, że planujecie dać je w całości :).

Moją miłość zyskały talarki z kurczakiem i "zawijasy" z kurczakiem i dorszem. Nóż w nie wchodzi jak w masełko i nie mają żadnych żyłek. Rozrywam je w rękach na kawałeczki, przez co na dwór mogę je zabrać w całości. Oszczędność czasu i nerwów :)

Smak

Co do smakowitości nie ma wątpliwości (ale rymy ^^). Jako, że Kia jest niepoprawnym łakomczuchem, zje wszystko. To co jej dam to wchłonie w parę chwil. Tak też jest ze smaczkami Mr. Doo. 

Na co dzień nie kupuję smakołyków tego typu. Nagradzam Kię karmą albo treserkami. Nie mam czasu uzupełniać zapasów suszonych smakołyków co parę dni. Dodatkowo uważam, że nie należą one do najtańszych w porównaniu do czasu, w którym zostają zużyte. Z tego powodu dla Kii nasze testowanie to prawdziwy festiwal smaków. Mr. Doo bardzo, bardzo jej smakuje. Zauważyłam to szczególnie na treningach, gdzie szybkość, skupienie i dokładność są dwa razy większe. Dzięki temu zdałam sobie sprawę, że muszę zacząć jej urozmaicać menu treningowe. 

Przysmaki nie śmierdzą. Pachną jak wszystkie inne suszone smakołyki tego typu.

Cena

Smakołyki Mr. Doo są dostępne tylko i wyłącznie na Krakvet.pl. Cena za opakowanie 80g. niezależnie od smaku to 11,90zł. Jest to cena zbliżona do konkurencyjnych firm.

Podsumowanie

Osobiście jestem zadowolona z produktu. Kii przysmaki bardzo smakują, poprawiła jej się koncentracja podczas ćwiczeń. Żadnych efektów ubocznych w postaci rewolucji żołądkowych nie zauważyłam, choć nakrapiany piesek raczej nie jest przyzwyczajony do tego typu smakołyków. Wielki plus dla talarków i zawijasów :). Równie wielki plus za zamknięcie strunowe i umieszczenie wszystkich niezbędnych informacji na opakowaniu. Dodam jako ciekawostkę, że tego typu suszone smakołyki jesteśmy w stanie zrobić samemu w domu. Ja jednak jestem na to zdecydowanie zbyt leniwa.
Smakołyki Mr. Doo w Krakvet: KLIK!

 

niedziela, 29 stycznia 2017

Dlaczego już nigdy nie pójdę na wybieg dla psów.



Noszę się już z tą krótką notką od bardzo dawna. Niestety natłok obowiązków i sesja egzaminacyjna nie pozwalały mi na to. Nie mam czasu na jakieś dłuższe wywody o zachowaniu Kii dlatego postanowiłam popełnić tutaj taki oto wpis: trochę krytyczny, trochę wulgarny. Generalnie będę hejtować na całego i nie miejcie mi tego za złe.


Zacznę od tego, że byłam tylko i wyłącznie na dwóch wybiegach dla psów: w Gliwicach i Katowicach. Ten pierwszy razi i boli mnie tak bardzo, że napiszę Wam co mnie w nim tak bardzo denerwuje, że postanowiłam dać sobie spokój z taką formą spędzania czasu.

Dlaczego wybiegi dla psów to czyste zło?

1. Zasady

Niby jest regulamin, niby każdy go zna ale większość ma go głęboko w nosie. Że nie wolno z kolczatką? Eee, przecież się nic nie stanie a mój Fafik przecież bez niej się nie słucha. Posprzątać kupę? Eee, zaraz będzie padać, pewnie deszcz ją wymyje.

2. Kółko wzajemnej adoracji

Wybieg w Gliwicach położony jest zaraz obok sporego osiedla. Dzięki temu osiedlowe babcie i gawędziarze mogą codziennie spędzać na nim parę godzin dziennie przesiadując na ławce i plotkując zażarcie. Nie interesuje ich nic dookoła, można by wziąć ich psy pod pachy i pojechać do domu. Oni dopiero zorientują się jak zachce im się siku i postanowią iść do domu.

3. Totalny brak dyscypliny

Nie zwalam winy na psy, bo one tutaj akurat są bogu ducha winne. Czworonogi szaleją, wpadają na siebie, Fafik wyrwał Reksiowi połowę futra, Maks zaraz odgryzie Fafikowi łapę. Ogólny chaos. A właściciele co? Patrz punkt 2. :) Ten punkt jest w sumie głównym powodem przez który nie chodzimy na wybiegi. Jako, że Kia ma problem z własnymi emocjami strasznie jej jest ciężko się zachować w takim ogólnym rozgardiaszu. Nie, powiem inaczej. Ją ewidentnie frustruje ten chaos. Poszaleje 5-10 minut po czym siada koło mnie i piszczy w niebo głosy, bo sama nie wie co robić. Chciałabym tutaj również dodać, że większość stałych bywalców ma głęboko pod ogonem swoich właścicieli i żaden z nich nie pokwapi się go posłuchać gdy ten wyda mu komendę. Kiedy byłam ostatnio na wybiegu usłyszałam od pewnej baby (przepraszam, muszę ją tak nazwać) że: "hahahaha, przecież tutaj żaden pies nie jest wychowany!". Powiedziała to z taką radością i pewnością siebie, że zaczęłam się zastanawiać czy może brak wychowania to faktycznie coś super dobrego...

4. Niech się dzieje wola nieba

Tutaj nawiązuję do punktu 2 i 3. Psy mogą robić totalnie wszystko. Mogą się gnębić, zaganiać, warczeć czy wreszcie skoczyć sobie do gardeł. Kilka razy spotkałam się z takimi sytuacjami. Nawet Kia paru doświadczyła, niestety. Raz została bardzo agresywnie odganiana od grupy przez pewną sukę. Jej Pani miała to w nosie, stwierdziła, że się fajnie bawią i była dalej zajęta ploteczkami. Drugi raz owczarek niemiecki rzucił się na nią, bo nie wiem czemu, bo weszła na wybieg (o tym zaraz). Trzecim razem ten sam owczarek niemiecki zabrał nam piłkę (ćwiczyłyśmy sobie na wybiegu) i mógłby zabić jakby ktokolwiek się do niej zbliżył. Co robiła Pani? Gadała przez telefon...

5. All day, all night

Stali bywalcy, którzy przesiadują dziennie pół dnia na wybiegu ze swoimi pieskami, które już nie wiedzą co to znaczy prawdziwy spacer, jest tylko wybieg... pieski zaczynają traktować wybieg jako swoje terytorium... nic więcej na ten temat nie powiem, bo uważam, że jest to skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie. Psy, które były pogodne i miło nastawione do wszystkich zaczęły być terytorialne na wybiegu przez co po porostu zaczynają stwarzać zagrożenie (i za to Kia dostała łomot od ONka). Kia w ramach obrony też pokazuje zęby, gdzie nie zdarzyło jej się to nigdzie indziej. Mamy następny powód dlaczego nie chodzę na wybieg.

6. Resocjalizacja, terapia grupowa

Mam agresywnego/lękliwego psa, co mam zrobić, żeby poradzić sobie z tym problemem? Wrzucić go na wybieg! Naprawdę, zdarzają się tacy geniusze... Byłam przerażona faktem, że na wybieg chodzi pies, który gryzie własnego właściciela. A co właściciel na to? Pobiegł do Wesołej Łapki gdzie doradzili mu biegać za psem z piszczałką (nie wiem jak to się nazywa, takie ustrojstwo, które trąbi jak syrena) jak będzie niedobry. Pies uodpornił się na sygnał i dalej robił to co chciał. Z tego co słyszałam to zakończyło się jakąś bójką pomiędzy psami i owy duet przestał pokazywać się na wybiegu.

Powiem szczerze, że ostatnio pojechałam na wybieg, żeby poćwiczyć skupienie Kii na mnie przy innych psach i obojętność wobec nich. Jak się domyślacie okazało się to totalną klapą, bo mimo tego, że Kia w miarę chciała pracować to inne psy jej na to nie pozwalały bo wchodziły jej dosłownie do tyłka. Po przywołaniu biegnie Kia- za nią jakiś psiur. Kia siada przy mnie- pies z całym impetem wderza mi w psa. Kia nie wie co robić, czy siedzieć czy dać się obskakać ze wszystkich stron. Wreszcie nie wytrzymuje i ucieka z psem. Komenda się pali, przekonuje Kię, że inne psy są fajniejsze ode mnie, co skutkuje jeszcze większą ekscytacją na widok innego psa następnym razem. Wybieg Kii zrobił o wiele więcej złego niż dobrego (w zasadzie to nie widzę żadnych plusów wybiegów). Jednym zdaniem, nie chodzę na wybiegi, bo nie chcę sobie psuć tego, na co tak ciężko pracujemy każdego dnia.

Na pewno sytuacja na każdym wybiegu nie wygląda tak samo. Jeżeli dookoła byliby naprawdę odpowiedzialni i świadomi właściciele to wybieg mógłby być super sprawą. Można by przyjść, poćwiczyć, wymienić się doświadczeniem z innym przewodnikiem, zrelaksować się lub po prostu poszaleć ze swoim czworonogiem. Niestety raczej tego nie dożyję... Jeżeli jednak ludzie na wybiegach nauczą się z nich korzystać, dajcie mi znać, chętnie wpadnę z Kią :)