piątek, 16 grudnia 2016

Kontrolowanie emocji




Każdy świadomy właściciel aktywnego psa zetknął się mniej lub bardziej z pojęciem wyciszenia oraz emocji (najczęściej nadmiernych) w psim kontekście. Ja również będąc właścicielką ozika miałam świadomość, że takie zagadnienia istnieją ale nigdy nie przywiązywałam do nich większej wagi, co mogło okazać się tragiczne w skutkach.

Zacznijmy od początku:

Szczeniaku! Odpocznij!
Większość zachowań (tych złych i tych dobrych) pies uczy się w wieku szczenięcym. W tym okresie przyjmuje nawyki, które później jest ciężko zmienić dlatego tak ważne jest nauczenie psa spokoju w różnych sytuacjach, wyciszenia i kontrolowania emocji. Jaki jest główny grzech świeżo upieczonych przewodników?

Po pierwsze nadmiar uwagi
Upragniony szczeniak w końcu trafił pod nasz dach, poświęcamy mu 100% naszego czasu, bawimy się z nim od rana do wieczora (chyba, że szczeniak sam odpadnie). Piesek tylko otworzy oczy po drzemce to już przy nim jesteśmy i zachęcamy do interakcji. Problem zaczynamy dostrzegać kiedy pierwsza fala ekscytacji minie i zdajemy sobie sprawę, że mamy jeszcze sporo obowiązków poza tym słodkim papikiem. Kiedy my nie mamy czasu dla psa ten łazikuje, nie potrafi znaleźć sobie miejsca, co chwile do nas podchodzi, popiskuje i domaga się naszej uwagi. A przecież przed chwilą się z nim bawiliśmy!
Zapewniamy non stop psu rozrywkę a kiedy zostaje jej pozbawiony najzwyczajniej w świecie nie wie co ze sobą ma robić. Od pierwszych dni w domu uczmy psa nic nierobienia, uczmy go że nie zawsze mamy dla niego czas.

Po drugie dostępność zabawek
Zabawki są porozwalane po podłodze cały czas, bo może piesek będzie chciał się pobawić. Piesek przynosi zabawki pod nogi a my jesteśmy tym tak rozczuleni, że damy mu te upragnione 5 min zabawy. I wracamy do punktu pierwszego. Kiedy oglądamy telewizję pies łazikuje a pod naszymi nogami mamy stertę najróżniejszych zabawek.
Zabawki powinny być zarezerwowane na specjalną okazję, wtedy zwiększą swoje znaczenie jako nagroda. Ciągły dostęp do zabawek sprawia, że zwierzę jest ciągle pobudzone i gotowe do szaleństw. Przez to nie potrafi się położyć i iść spać, bo może akurat wydarzy się coś super ciekawego.

Po trzecie socjalizacja
Socjalizacja to nie wyścig, w którym zwycięża szczeniak, który przywita się z największą liczbą ludzi, psów i innych zwierząt. Tak samo nie są to zawody pt: "W ilu miejscach szalałeś jak dziki?". Wg mnie socjalizacja to poznawanie nowych sytuacji i dopasowanie się do nich w odpowiedni sposób. Dużo opiekunów przesadza z nadmiarem bodźców w pierwszych miesiącach życia psa przez co później pojawiają się różnego rodzaju problemy (nie tylko z wyciszeniem).

Na temat socjalizacji szerzej się nie będę wypowiadać, bo sama źle rozumiałam ten temat. Chciałam, żeby Kia poznała jak najwięcej psów i jak najwięcej się od nich nauczyła. Niestety zapomniałam, że osiedlowe burki zazwyczaj nie należą do najbardziej wychowanych. Kia za to ona nauczyła się, że z każdym psem idzie się wyśmienicie bawić i należy do niego ciągnąć ile sił w łapach. Gdybym teraz miała mieć szczeniaka to postawiłabym na naukę ignorowania psów, pozwalałabym się tylko bawić z tymi ułożonymi. Mimo to Kia cudownie zachowuje się wobec innych psów, nie jest agresywna ani zbyt natarczywa (choć za szczeniaka była). Doszłyśmy do etapu gdzie uwielbia ćwiczyć przy innych psach i skupia się na mnie. Jednak jest to spowodowane naszą ciężką pracą i miesiącami odkręcania tego co kiedyś zaniedbałam.

Poznawanie nowych miejsc też nie poszło nam najlepiej. Nauczyłam Kię, że nowe miejsca są super podniecające i zawsze w nich dzieje się coś ciekawego. Przez to po wyjściu z samochodu uruchamiał się w niej wewnętrzny ciągnik i nic nie mogło jej powstrzymać. Sytuacja również została opanowana.

Dzisiaj frisbee, jutro agility, potem IPO, flyball, obedience i pasienie....
Każdy pies jest na swój sposób aktywny. Jednemu starczy spacerek dookoła bloku a innego godzina agility nie zmęczy. I właśnie tu jest pies pogrzebany (dosłownie!). Mowa tutaj o rasach aktywnych. Weźmy na tapetę bordery. Są rasą coraz bardziej popularniejszą więc na pewno wiesz, że to pies pasterski, który potrafi wykonać milion sztuczek i jeszcze mu mało. Do czego zmierzam? A no do tego, że wiele psów tej rasy (i nie tylko) nie potrafi sobie dawkować aktywności. Mimo zmęczenia nie dadzą tego po sobie poznać i będą pracować tak długo aż im przewodnik pozwoli. Jeżeli opiekun nie potrafi odpowiednio dawkować psu zajęcia to niestety zaczyna dziać się to, co jest coraz częściej widziane u borderów: frustracja, histeria, wieczne nakręcenie. Opiekun, widząc takie zachowanie swojego psa, napędzamy własnymi ambicjami stwierdza, że pies się nudzi, ma mało zajęcia i zwiększają mu aktywność do poziomu "maszyna, nie pies". Kia też nie ma tego hamulca, który powie jej "ok, mam dość". Muszę dawkować jej codzienną aktywność, bo inaczej chętnie zajechałaby samą siebie.

Morał jest taki, że im mniej odpoczynku tym bardziej nadpobudliwy pies.

Jak to było z Kią?

Pierwsze pół roku życia
Kia za szczeniaka miała powyciągane sznurki, piłeczki itp. przez co zawsze miałam stertę zabawek pod nogami. Zaczęła piszczeć, bo mój chłopak zawsze ją wtedy głaskał. Moje prośby i groźby na nic się nie zdawały. Nie ma to tamto Kia sobie go elegancko wychowała. Chciałam zrobić z nią wszystko na raz i cały czas zapewniałam jej zajęcie. Non stop łazikowała, a kiedy się już położyła to zasnęła na chwilę. Piszczała wszędzie i ciągle. Było to irytujące do tego stopnia, że zdesperowana szukałam pomocy na forum ozikowym (przed chwilą znalazłam ten post więc informacje są jak najbardziej wiarygodne, niczego nie zapomniałam :D). Dziewczyny z forum poradziły mi schować zabawki i dać psu więcej luzu (równowaga pomiędzy nudą a aktywnością). Schowanie zabawek podziałało błyskawicznie. Przytoczę Wam moją odpowiedź z ozikowego forum sprzed roku:
O dziwo metoda chowania zabawek działa od pierwszego dnia. Kia stała się dużo spokojniejsza i tym samym nie piszczy już tak często jak wcześniej choć to zaledwie 3 dni. Widocznie porozrzucane zabawki na ziemi sprawiały, że była cały czas nakręcona i czekała aż ktoś chwyci za jedną z nich i zacznie się z nią bawić.

Wprowadziłam również sygnał oznaczający koniec zabawy. W moim przypadku jest to słowo "koniec", które jest przez małą znane ze szkoleń. Wczoraj skończyłam zabawę i schowałam zabawki. Kia przez paręnaście minut chodziła po mieszkaniu i jakby nie wiedziała co ze sobą zrobić. W końcu się położyła i zajęła sobą a potem poszła spać.

Wcześniej jak rano siedzieliśmy w kuchni pijąc kawę Kia tylko znosiła nam zabawki, łaziła, piszczała i wskakiwała na ręce. DZISIAJ POŁOŻYŁA SIĘ POD STOŁEM I GRZECZNIE CZEKAŁA AŻ SKOŃCZYMY. W ogóle nie próbowała nic wymusić! Nie spodziewałam się, że jakiekolwiek efekty zobaczę tak zaskakująco szybko! Najwyraźniej te zabawki na podłodze musiały bardzo ją nakręcać, wręcz powiedziałabym stresować.


Dalej miałyśmy problemy z piszczeniem ale nie były one już tak dotkliwe jak wcześniej. Kia do dzisiaj od czasu do czasu pomarudzi, popiszczy i to właśnie zazwyczaj wtedy kiedy jest zdezorientowana i nie wie co ze sobą ma zrobić. Czytając teraz te forum przypomniałam sobie jaką niemoc czułam pisząc ten post. Jak z jednej strony uwielbiałam tego psa a z drugiej nienawidziłam i miałam totalnie dość. Jak to dobrze, że te straszne czasy już minęły, brrr.

Do końca tegorocznych wakacji
Kia nie była już nałogową piszczałką i dawno ten problem miałyśmy za sobą. Dużo przeszło jej z wiekiem (UWAGA! CIEKAWOSTKA! Nawet po radach dziewczyn z forum od czasu do czasu piszczała bez powodu. Totalnie minęło jej po prześwietleniu stawów (miesiąc po schowaniu zabawek)- dostała głupiego jasia. W dzień prześwietlenia jeszcze popiskiwała, natomiast kiedy doszła do siebie po prześwietleniu to już nie wydawała z siebie dźwięków bez powodu. Przypadek?). Mimo tego nie potrafiła skupić się na dworze. Na spacerach ciągnęła. Była bardzo podniecona otoczeniem. Wszystko i wszyscy ją interesowali. Widać było niesamowitą ekscytację w jej oczach. Kiedy miała możliwość zabawy z innym psem traciła rozum i zapominała, że ma przewodnika. Było jej wszędzie pełno. Aż do pamiętnego dnia, kiedy umówiliśmy się na trening frisbee z pewnym ozikiem i jego panią (tak, to o Tobie Dominika, tyś moją muzą, gdyby nie Ty to Kia byłaby dalej dzikiem <3). Nie wiem co wcześniej myślałam, chyba to, że Kia po prostu taka narwana jest i to jest jej natura, a może że to uroki młodości i przejdzie jej z czasem? Już nie pamiętam ale pamiętam w jakim byłam szoku widząc Kentuckiego, spokojnego, wręcz flegmatycznego przy Kii ozika. Jako, że Dominika bardziej obraca się w psim światku niż ja doradziła mi to i owo. Uświadomiła mi, że ten szał to nie jest natura Kii, że da się ją wyprowadzić na prostą i zrobić z niej porządnego psiego obywatela. Oczywiście nie było super źle z nią, myślę, że była raczej lekkim przypadkiem braku wyciszenia. Opisałam również na grupie owczarkowej moją sytuację i prosiłam o rady. Generalnie moim głównym celem była możliwość trenowania rzutów frisbee przy leżącym, nie przywiązanym i nie szczekającym psie. Dostałam jednak o wiele więcej, nigdy bym się takich efektów nie spodziewała. W tym momencie zbliżamy się do momentu kulminacyjnego, czyli:

Kontrolowanie emocji u psa
Co wprowadziłam w życie żeby mój pies się w końcu wyluzował?

1. Samokontrola na co dzień.
Po co pędzić wszędzie na łeb na szyję skoro można iść? W myśl tej zasady wprowadzałam Kii samokontrolę w życiu codziennym. Zamiast łapczywie rzucać się do miski musi czekać na moje "OK" lub wykonać jakieś polecenie.


How to:
- Weź do ręki miskę i nasyp jedzenie
- Każ psu usiąść
- Powoli kładź miskę na ziemi
- Jeżeli pies będzie się do niej dobierał- miska idzie w górę (za pierwszym razem może to trochę potrwać)
Efekt końcowy: pełna miska leży na ziemi, pies siedzi obok niej, patrzy się w oczy i czeka na zezwolenie (np. OKEJ)
Wersja pro: jedzenie nasypywane bezpośrednio do leżącej miski, pies czeka na pozwolenie, wołasz go do siebie, pies zostawia miskę i podchodzi, próbujesz zrobić psa w bambuko innymi słowami podobnymi do komendy zwalniającej (ja bardzo często mówię OLEJ zamiast OKEJ), pies się nie nabiera, OK

Samokontrolę również wprowadziłam przy wychodzeniu na dwór. Po co pchać się przez szczelinę w drzwiach skoro można te drzwi spokojnie otworzyć na oścież i poczekać na komendę zwalniającą. Dzięki temu Kia wychodzi na dwór o wiele bardziej rozluźniona, nie pędzi przed siebie i nie ciągnie zawzięcie.


How to:
- Wychodząc na dwór zapinamy psa i otwieramy drzwi
- Kiedy pies chce sam wyjść drzwi się zamykają
- Powtarzamy czynność do skutku aż dojdziemy do momentu kiedy pies stoi przy otwartych drzwiach
- Mówimy "OK" i pozwalamy psu wyjść
Wersja pro: stojącego przed drzwiami robimy w bambuko jak przy misce. Próbujemy go delikatnie pociągnąć żeby wyszedł bez naszego zezwolenia (pies się ma zapierać).

2. Po spacerze daj mi spokój
Kiedy wracamy ze spaceru do domu, czy to spacer trwał 15 min czy 3h, olewam Kię i zajmuję się sobą. Po spacerze jest totalny luz, nie ma na co liczyć. Często wsadzam ją wtedy do klatki, żeby odpoczęła albo polizała sobie konga. Teraz kiedy wracamy do domu Kia często sama z siebie idzie do klatki i odpoczywa. Generalnie z psem nie robię nic w domu. Cały czas śpi. Wyjątkiem jest paskudna pogoda, mój brak chęci, choroba albo nauka nowych zachowań. Tylko wtedy pozwalamy sobie na trochę zabawy w domowym zaciszu.

 

3. "Koniec"
Bardzo przydatne słowo. Daje do zrozumienia psu, że czynność się zakończyła i już nic więcej nie robimy. Musimy być w tym konsekwentni, żeby słowo nie straciło na znaczeniu. Rozgranicza aktywność od wyciszenia. Przydatna jest też komenda na rozpoczęcie treningu. U nas jest to "ĆWICZYMY" kiedy robimy coś z klikerem i "ZABAWA"- sami zgadnijcie kiedy go używamy :)

4. Komenda zwalniająca
Kia musi utrzymać tak długo siad aż nie powiem "OK". Tak samo inne komendy. 

How to na przykładzie "siad"
- Pies siada na komendę
- Dajemy nagrodę
- Mówimy "OK" i pozwalamy psu wstać
Wersja pro: Kiedy pies jest w siadzie odchodzimy od niego, chwalimy na odległość ale go nie zwalniamy. Z czasem
wprowadzamy większe rozproszenia: zaczynamy uciekać,podskakiwać, wprowadzamy zabawki, rzucamy je.

5. Luz na dworze i nie tylko
Kia mimo tego, że w domu była spokojna to na dworze wszystko ją ekscytowało. Było to spowodowane tym, że zawsze na dworze działo się coś super ekscytującego. I tutaj doradziły mi osoby z owczarkowej grupy. Idziemy na spacer ale podczas niego siadamy na ławce np. z książką i po prostu siedzimy, 30 min, może godzinę, może więcej. W tym czasie mówimy psu "ODPOCZYNEK" i kładziemy go obok naszych nóg. I tak się relaksujemy. Siedzimy tak długo, aż pies się wyluzuje (a może i zaśnie- u Kii raczej to nie możliwe). Początki mogą być ciężkie ale trzeba być cierpliwym. Powtarzamy takie nic nie robienie w różnych miejscach, z czasem dokładając rozproszeń. Kia za pierwszym razem popiskiwała, nudziła się. I właśnie to trzeba ignorować, pod żadnym pozorem nie wolno wtedy kończyć odpoczynku, bo pies się nauczy, że piszczeniem wymusi coś na nas. Ćwiczyć można również w domu u znajomych czy rodziny. Kię bardziej niż wypady na dwór ekscytowały odwiedziny u różnych osób. Teraz nie pozwalam Kii biegać bez ładu i składu po domach. Kiedy widzę, że przesadza, zaczyna piszczeć i łazić to biorę ją na smycz i zarządzam odpoczynek pod stołem. Staram się też ją wyciszać w ten sposób kiedy biega z innymi psami i zaczyna się frustrować. Niestety jest to dla niej jeszcze za dużo, bo mimo tego, że siedzi przy mnie na smyczy to popiskuje patrząc za rozbawionymi psami. Jest to zdecydowanie za duże rozproszenie jak na początek. 

Tą metodę mamy dopiero rozpoczętą. Dlaczego? A no dlatego, że kiedy się o niej dowiedziałam to była już jesień. Mokro, zimno. Komu by się chciało w takich warunkach siedzieć na ławce godzinę. Jak na razie odpoczywałyśmy tak w trzech miejscach ale zdecydowanie widziałam różnicę w zachowaniu Kii. Za pierwszym razem nie wiedziała totalnie o co mi chodzi, marudziła od czasu do czasu. Później już rozumiała o co chodzi i o wiele lepiej szło jej wyciszenie się.


6. Dni nudy i nic nie robienia
Tak jak wcześniej pisałam, czasem przesadza się z aktywnością przez co później pies nie potrafi odpoczywać. Staram się Kii zrobić dzień totalnej nudy od czasu do czasu. Tylko dłuższy spacerek, bez żadnej większej aktywności, bez treningu, bez wymagań. Idziemy przed siebie i niczym się nie przejmujemy. Kia sobie biega od krzaczka do krzaczka, obwąchuje, kopie dziurki. Jak często coś takiego robię? Pracuję w soboty i niedziele od 10 do 19, więc cały dzień jestem poza domem. Z tego tytułu Kia jest zmuszona zostać z moim chłopakiem, dla którego szczytem aktywności z psem jest puszczenie go luzem na polu, żeby sobie sam polatał. On tymczasem albo kopie coś w telefonie albo stoi i pali papierosa. Czasem porzuca jej piłkę (jak dobrze, że Kia przynosi zabawki, bo by się przemęczył) ale wtedy domaga się statuetki Top for Dog za najlepszego sportowca roku. W związku z tym Kia ma totalnie nudne weekendy ale poza nimi, kiedy ja jestem w domu również robię jej nudne dni. Przede wszystkim dlatego, że nie chcę, żeby Kia kojarzyła mnie tylko i wyłącznie z aktywnością. Dzień nudy pojawia się zazwyczaj wtedy kiedy widzę, że Kia oczekuje, że coś będziemy robić. Jak to się objawia? Zaczyna łazikować koło godziny 14/15 (bo w tych godzinach zazwyczaj wychodzimy), co chwile do mnie podchodzi i patrzy mi się głęboko w oczy, cały czas mnie pilnuje, czasem nawet dyszy. Wtedy stwierdzam, że tak być nie będzie i zarządzam nudę. Kia szybko się wtedy poddaje i na następny dzień już jest wyluzowana i niczego nie oczekuje ode mnie. Podsumowując, nudne dni głównie z powodu mojej pracy i uczelni są w stosunku 1:1 do dni aktywnych i myślę, że jest to dobra proporcja.



7. Trochę ćwiczeń, które uczą Kię cierpliwości, rezygnacji i przez to kontrolowania emocji

- Kładziemy smakołyki na otwartą dłoń po czym podstawiamy psu pod nos. Kiedy się do nich próbuje dobrać- dłoń się zamyka. Pies szybko zrozumie, że dostanie nagrodę tylko wtedy, kiedy nie będzie dobierał się do zawartości ręki. Dodajemy do tego kontakt wzrokowy a nagrodę podajemy z wolnej ręki.

- Podczas zabawy kiedy pies jest obok nas każemy mu zostać i rzucamy przed siebie zabawkę (na początku przyda się asekuracja psa, bo na pewno na początku chętnie pogna za nią). Wydajemy komendę zwalniającą i pozwalamy psu chwycić i przynieść zabawkę. Dodatkowo możemy w ten sposób przećwiczyć przywołanie w trudnych sytuacjach tyle, że zanim pies dobiegnie do zabawki musimy go zawołać. Dobrze jest mieć jakąś nagrodę pod ręką (ja mam zazwyczaj inną, lepszą zabawkę, żeby pies wiedział, że opłaca się wracać)

- Komedy statyczne, uczące cierpliwości. My właśnie przepracowałyśmy dociskanie pyska do ręki. Uczymy na zasadzie otwartej- zamkniętej dłoni. Dlaczego bez klikera? A no dlatego, że kliker zaznacza daną sekundę, często staje się tak, że potem pies dotyka nosem dłoni przez chwilę i na tym koniec. Ciężko jest z klikerem wydłużyć niektóre zachowania. Za to na zasadzie dłoni jest o wiele prościej. Pies trzyma nos na dłoni- ręka otwarta, mówiąca psu, że dobrze robi. Pies odrywa nos- ręka się zamyka przez co uświadamia, że coś jest nie tak. Jasne komunikaty to podstawa.

Jaką widzę poprawę?
Z pewnością po wprowadzeniu tych reguł Kia się o wiele bardziej wyluzowała. Na pewno nie traci tak szybko głowy. Bardziej skupia się na tym co robimy przez co o wiele lepiej i szybciej przychodzi jej nauka nowych rzeczy. Przestała być wydziczała przy psach. Przede wszystkim wyraźnie zaczęła funkcjonować w dwóch trybach: trybie pracy i odpoczynku. Wcześniej była tylko w trybie pracy ale tego nie dostrzegałam dopóki nie wprowadziłam luzu w jej życiu.

Już nic nie przychodzi mi do głowy czym mogłabym się z Wami podzielić. Jeżeli sobie coś przypomnę to uzupełnię. A może Wy macie jakieś metody, żeby Wasz pies się wyluzował?

Na koniec dodam, że nie jestem żadnym treserem ani behawiorystą. Post napisałam na podstawie własnych doświadczeń, nie jest to poradnik "co robić z problemowym psem". Napisałam go po to, żeby pokazać moją drogę do wyciszenia Kii i podzieleniem się z Wami moimi spostrzeżeniami. Problem z wyciszeniem i kontrolowaniem emocji jest poważną sprawą i często musi się skończyć na wizycie u specjalisty.